Archiwum bloga
Najnowsze komentarze
Brak komentarzy
Przeszukaj blog

Jak odkryłem Morawy – trzydniowa rowerowa przygoda w sercu Palavy

przez
Ulubione0

Jak odkryłem Morawy – wyprawa, która wszystko zmieniła

Niektóre wyprawy zostają z nami na całe życie. Nie przez dystans, który przejechaliśmy, ani przez liczbę zrobionych zdjęć, ale przez emocje, krajobrazy i ludzi, z którymi dzieliliśmy trasę. Tak właśnie było z moim pierwszym wypadem rowerowym na Morawy – region, do którego od tamtego czasu wracałem wielokrotnie. Bo Morawy to nie tylko miejsce. To stan ducha.

Racibórz – Breclav: początek przygody

Wyjechaliśmy z Raciborza w chłodny, sierpniowy poranek. Dworzec, rowery, kilka sakw, paczka znajomych i żadnych rezerwacji – tylko otwarte głowy i mapa rowerowa w dłoni. Najpierw pociągiem do Bohumina, a potem już prosto do Brzecławia (cz. Břeclav), gdzie zaczęliśmy naszą trzydniową przygodę na dwóch kółkach. Już sam fakt, że można tam dojechać bezpośrednio z Raciborza, sprawia, że to idealny kierunek na szybki, ale intensywny rowerowy wypad.

Dzień 1: Lednice, jezioro i nocleg nad piwniczką

Z Breclavia ruszyliśmy w stronę Lednic. To miasteczko to prawdziwa perła regionu – pałac i ogrody wpisane na listę UNESCO, bajkowa architektura i spokojna atmosfera. Dalej, jadąc wśród winnic i malowniczych dróg rowerowych, dotarliśmy nad jezioro rozciągające się między Strachotínem, Dolními Věstonicami i Pavlovem. W Pavlovie trafiliśmy na uliczkę Sklepní – ciąg małych, rodzinnych winiarni i knajpek z widokiem na wodę i góry Palavy. Tam, zupełnie przypadkiem, znaleźliśmy nocleg w świeżo wyremontowanym domu nad piwniczką winną. Właściciel kończył remont, ale z uśmiechem zaprosił nas do środka. Wieczór spędziliśmy z winem w dłoni, patrząc na jezioro i czując, że dokładnie tu mieliśmy być.

Dzień 2: Wśród winnic do Mikulova i Valtic

Następnego dnia pojechaliśmy wokół jeziora, przez Pasohlávky, z widokiem na ruiny zamku Děvičky. Drogi prowadziły nas przez zielone wzgórza, winnice i małe wioski, aż dotarliśmy do Mikulova – historycznego miasteczka z przepięknym rynkiem, zamkiem i charakterystycznym wzgórzem Świętego Wawrzyńca. To jedno z tych miejsc, w których chcesz się zatrzymać dłużej.

Wieczorem dotarliśmy do Valtic – serca morawskiego winiarstwa. Tu znajduje się Narodowy Salon Win Republiki Czeskiej i imponujący zamek. Spaliśmy w domkach letniskowych na zboczu nad miasteczkiem, a wieczorem – morawska biesiada na rynku: stroje ludowe, muzyka na żywo, taniec, lokalne potrawy i oczywiście wino. To był klimat, który można tylko poczuć, będąc tam.

Dzień 3: Śniadanie, pożegnanie i powrót

Trzeci dzień był spokojniejszy. Krótki objazd okolic, leniwe śniadanie, jeszcze ostatni rzut oka na winne wzgórza… i pociąg powrotny do Raciborza. Zmęczeni, ale szczęśliwi. Śmiech i rozmowy w wagonie, planowanie kolejnych wyjazdów. I to uczucie – że właśnie przeżyliśmy coś wyjątkowego.

Dlaczego Morawy?

Bo są blisko. Bo są piękne. Bo rower to tam najlepszy środek transportu. Bo noclegi można znaleźć na miejscu, czasem po prostu pukając do drzwi. Bo kuchnia jest smaczna, a wino chłodne i podawane z uśmiechem. Bo spotkasz tam ludzi, którzy kochają to, co robią – czy to winiarstwo, czy prowadzenie małej knajpki. I przede wszystkim – bo Morawy mają klimat. Taki, do którego się wraca.


To był jeden z najlepszych wyjazdów w moim życiu. Bez rezerwacji, bez planu na sztywno, z otwartością na przygodę. I to właśnie w Morawach – w krainie winnych ścieżek, jezior, pałaców i uśmiechniętych ludzi – odkryłem coś więcej niż tylko nowe miejsce. Odkryłem sposób na podróżowanie. I na życie.

Powiązane produkty
Zostaw komentarz
Odpowiedz
Proszę o login, aby opublikować komentarz.

Menu

Ustawienia

Utwórz darmowe konto aby dodawać ulubione przedmioty.

Zarejestruj się